Robert Lewandowski zdobył pierwsze mistrzostwo Hiszpanii. Choć walczy o tytuł króla strzelców i jest ważną postacią w ekipie Barcelony, trudno obecny sezon w jego wykonaniu ocenić jednoznacznie pozytywnie. Na podsumowanie jego występów w klubie jeszcze przyjdzie czas. Ale można już wyciągnąć z nich kilka wniosków.
Gdy latem ubiegłego roku Robert Lewandowski podpisał kontrakt z Barceloną, nadzieje były ogromne. Spodziewano się, że kapitan polskiej kadry utrzyma strzelecką dyspozycję z Bayernu, a w Hiszpanii przyczyni się do zdobyciu kilku trofeów – choć niekoniecznie w pierwszym sezonie. Sprawy sportowe to jednak nie wszystko. Miał bowiem wzrosnąć jego status, a także wartość marketingowa.
Niektórzy twierdzili także, że transfer do stolicy Katalonii miał zwiększyć jego szanse na Złotą Piłkę. W 2021 roku nawet pobił rekord goli w Bundeslidze, należący przez blisko pięć dekad do Gerda Muellera. Zajął wtedy jednak drugie miejsce. Za Lionelem Messim, który wygrał Copa America i został królem strzelców La Liga, ale nie zachwycał na boisku tak jak przed laty. W dodatku nie był regularny – szczególnie po przenosinach do Paris Saint-Germain.
Wydawało się też, że w Monachium Lewandowski osiągnął już prawie wszystko, poza rekordem goli w Bundeslidze ogółem. Polak jednak nie decydował się na to, żeby zaatakować także ten wynik, tylko spróbować sił w innym otoczeniu. Gdzie wyzwania nie były łatwe. Prowadząc jednak spragnioną Barcelonę do sukcesów, mógł pokonać kolejną swoją barierę.
Sezon powoli dobiega końca. Barcelona zdobyła mistrzostwo Hiszpanii, pierwsze od czterech lat, a Lewandowski jest na dobrej drodze do tytułu króla strzelców. Zarówno jednak klub, jak i piłkarz mogą mówić o niedosycie. – Powinien zdobyć przynajmniej 30 bramek w La Liga – mówił przed sezonem w rozmowie z TVPSPORT.PL dziennikarz radia Cadena SER, Santi Ovalle. Tymczasem, trudno się spodziewać, że Polak przebije tę barierę w lidze.
Wejście do drużyny Lewandowski miał jednak bardzo udane. Było widać w nim tego samego piłkarza, co w Bayernie, choć z nieco większym entuzjazmem. W pierwszych siedmiu kolejkach ligowych strzelił dziewięć goli, a jego świetna dyspozycja utrzymywała się do końca października. Czy potem coś się popsuło? Może to przesadne stwierdzenie, ale od tamtej pory Polak nie strzelał już tak często.
Po mistrzostwach świata Lewandowski sprawiał wrażenie nieco innego piłkarza. Nie wykorzystywał wielu sytuacji strzeleckich. Nie zawsze był dobrze ustawiony w polu karnym, a obrońcy hiszpańskich rywali skutecznie go powstrzymywali. Doszły inne sprawy – zawieszenie na początku roku, potem uraz kolana oraz problemy z plecami. Osiem goli w czternastu meczach ligowych od początku roku to nie najgorszy wynik. Z drugiej strony, trafiał w sześciu spotkaniach. Dlatego można stwierdzić, że oczekiwania były większe.
W ostatnich miesiącach Lewandowski nieco zmienił sposób gry. Rzadziej decyduje się zakończenie akcji strzałem i trochę częściej próbuje uczestniczyć w rozegraniu. Nie zawsze należy do najbardziej aktywnych piłkarzy na boisku, ale w trakcie meczów ma momenty, w których jest bardziej widoczny. Zmieniło się jeszcze jedno – do niedawna Lewandowski częściej czekał na piłki w polu karnym, natomiast teraz – dostaje więcej podań przed "szesnastką". W ten sposób nie zawsze musi się koncentrować tylko na strzelaniu goli. Ale z tego wciąż jest rozliczany.
– To zawodnik, który robi różnicę i ma wpływ na zmianę systemu gry Barcelony. Dobrze nadaje się do ustawienia 4-3-3, które preferuje Xavi. Sądzę jednak, że musi pokazać jeszcze więcej pewności siebie na boisku i wtedy wróci do formy z początku sezonu – mówił w marcu w rozmowie z TVPSPORT.PL dziennikarz kanału "Jijantes", Carlos Monfort. Polak jednak nie wrócił do regularnego strzelania goli.
Katalońskie media jeszcze kilka miesięcy temu usprawiedliwiały Lewandowskiego nawet, jeśli zdarzył mu się słabszy występ. Teraz jednak jest inaczej – jego aktywność na boisku, choć bywa nawet większa niż jesienią, jest pomijana w ocenach. Zwraca się większą uwagę na to, czego nie zrobił. Można więc powiedzieć, że euforia związana z jego transferem, a potem świetną serią na początku sezonu już minęła.
Po meczu z Osasuną (1:0), gdy Polak nie strzelił gola, ale był aktywny i pokonał bramkarza za spalonego, "Mundo Deportivo" przyznało, że zawiódł. I podobnie było po innych spotkaniach, w których Lewandowski nie wpłynął bezpośrednio na wynik. Co z tego, że ma inne zadania niż wcześniej – jest rozliczany przede wszystkim z trafień. Miało być około trzydziestu, a dopiero cztery kolejki przed końcem pękła dwudziestka.
Można odnieść teraz wrażenie, że po transferze Lewandowskiego do Barcelony wszyscy mogli oczekiwać czegoś innego. Owszem, nie każdy piłkarz w wieku prawie 35 lat potrafi płynnie zmienić swój styl gry i wpasować się w inne zadania taktyczne. Problemy z tym mieli nawet Cristiano Ronaldo w Manchesterze United i Lionel Messi na początku gry w Paris Saint-Germain.
Jedno jest pewne – Lewandowski w tym sezonie nie jest "Lewandowskim z Bayernu". Wymagania wobec niego pozostały te same, w końcu przyzwyczaił wszystkich kibiców na świecie przede wszystkim do tego, że strzela gole. Nikt nie patrzył na to czy obracał się z piłką, czy nie. Jak często zagrywał do innych oraz ile zaliczył asyst – choć na przykład w sezonie 2018/2019 miał dziesięć podań, które prowadziły do goli.
Może Xavi ma jednak inne oczekiwania co do postawy Lewandowskiego? Trener Barcelony zazwyczaj ze spokojem się wypowiadał, gdy napastnik nie strzelał goli w niektórych spotkaniach. Czy podejście trenera do roli zawodnika nie sprawiło jednak, że człowiek, który w klubie z Katalonii miał się rozwinąć, zrobił krok w tył? Na oceny jeszcze za wcześnie. Może po spotkaniu z Espanyolem Lewandowski zawstydzi świat i spektakularnie zakończy sezon? Gdy jednak piłkarz przez długi czas nie robi tego, co wcześniej wychodziło mu najlepiej, można mieć powody do niepokoju.
0 - 3
FC Barcelona
4 - 2
Sevilla FC
0 - 4
Atletico Madryt
1 - 1
Osasuna
1 - 2
Celta Vigo
0 - 0
Mallorca
3 - 0
Real Valladolid
2 - 0
Las Palmas
2 - 0
Real Sociedad
1 - 1
Valencia CF